Znów raczej spokojny dzień, zero pośpiechu, zero presji. Tłum do Morskiego Oka – masakra… Zawsze mnie zastanawiało co ciągnie ludzi w te dni nad ten staw, ale cóż, każdy ma inne postrzeganie odpoczynku. Tak czy owak zbaczamy na szlak niebieski i teraz już w ciszy zmierzamy w górę.
kw.
30
kw.
29
Dziś odpoczynek, choć aktywny. Śpimy długo, czasu mamy sporo, więc pośpiech jest nam daleki. Na szlak wychodzimy po 11, czyli bardzo późno. Najpierw Kuźnice, potem Dolina Jaworzynki. Nie ma o czym mówić, jest fantastycznie. Cisza przerywana śpiewem ptaków, sporadycznie turyści, rewelacja. Bardzo powoli, bez żadnej presji posuwamy się ku górze. Szlak staje się bardziej stromy, pięknie prezentują się turnie w Kopie Królowej (1704m). Zakos za zakosem widoki na dolinę stają się coraz bardziej rozległe, warto na chwilę spocząć na przygotowanych siedziskach.
kw.
28
Pogoda z rana wygląda na nieco przymgloną. Deszcz jednak nie pada, więc wyruszamy na szlak. Dojazd do Doliny Chochołowskiej dość ciekawy, bo poprzez Gorkówkę i Antałówkę, miejscami dróżkami a’la offroad. Ostatecznie jednak udaje się dotrzeć na miejsce.
kw.
27
Trzeba powoli zacząć się ruszać. Pogoda wygląda zachęcająco, więc bez większego pośpiechu wyruszamy na małą rozgrzewkę. Cel – Dolina Kondratowa. Nasza ostatnia tam wizyta miała miejsce zimą 2010 (Dolina Kondratowa 2010), a ze względu na specyficzne warunki pogodowe przyjemność poruszania była znikoma (lód na kamieniach i między nimi przysypany 3cm śniegu). Zobaczymy jak ma się sytuacja na przełomie kwietnia i maja 2011.
kw.
26
Jakoś udało się przedrzeć przez Polskę i w końcu dotarliśmy do Zakopanego. Tatry rosły z każdą chwilą, widoki stawały się po prostu niesamowite. Nie ma wątpliwości – spektakl zgotowany tutaj przez przyrodę potrafi oszołomić, szczególnie podczas wjazdu od północy.