Dolina Chochołowska, Przełęcz Iwaniacka, Dolina Kościeliska, Polana na Stołach – 2011.04.28
Pogoda z rana wygląda na nieco przymgloną. Deszcz jednak nie pada, więc wyruszamy na szlak. Dojazd do Doliny Chochołowskiej dość ciekawy, bo poprzez Gorkówkę i Antałówkę, miejscami dróżkami a’la offroad. Ostatecznie jednak udaje się dotrzeć na miejsce.
Turystów raczej niewielu, idziemy więc w towarzystwie szumu Chochołowskiego Potoku, pluszczy oraz pliszek górskich. Tu ciekawe zjawisko: grupka młodych ludzi sprząta Dolinę, mają po dwa olbrzymie wory śmieci. Nieźle to o nas – turystach – świadczy… Tylko w Chochołowskiej takie coś widzieliśmy.
Docieramy do rozwidlenia szlaków i za trasą żółtą zmierzamy ku Przełęczy Iwaniackiej. Początkowo droga jest dość mocno rozjeżdżona przez ciężki sprzęt (zrywka drewna), po chwili jednak odrywa się od szlaku czarnego ku Siwej Przełęczy i dalej kamiennym chodnikiem pnie się w górę.
Po kilku minutach – masakra – Dolina Iwaniacka wygląda jak po ataku bombowym. Na długości kilkuset metrów trwa intensywna wycinka, drwale uwijają się jak w ukropie. Miejscami trzeba przeciskać się obok koni pociągowych. Widzieliśmy też ciekawą sytuację podczas oczekiwania na ścięcie jednego z pni: trajektoria lotu jednego z nich nieco się zmieniła i stojący w okolicy drwal musiał mooocno się uwijać, aby nie zaliczyć ciosu od 20-metrowego świerku, przy czym gałęzie i tak zahaczyły jego oraz leżący tam dobytek. Cóż, zdarza się najlepszym… Generalnie ten fragment na chwilę obecną spokojnie można odradzić fanom wędrówek: nie dość, że pobojowisko straszne, rumowiska kamieni oraz zwalone pnie utrudniają przeprawę, to jeszcze przeszkadza się w pracy drwalom.
Dolina Iwaniacka.
Ostatecznie osiągamy Iwaniacką Przełęcz (1459m). Miejscami jest nieco lodu, ale gorzej już raczej nie będzie, za to kwitną świeże krokusy – te w dolinach są już nieco przywiędłe. Przewodniki wspominają o ciekawych stąd widokach, ale to było raczej dawno, teraz drzewa zasłaniają większość tego, co mogłoby ciekawić. Nie bawimy tu długo i zaczynamy dość mozolne zejście na przeciwną stronę. Tu jeszcze więcej lodu i śniegu, do tego glina, ale iść się da. Deficyt widokowy nieco wynagradza sam szlak zaraz po zetknięciu się z Iwanowskim Potokiem – tu rzeczywiście można zajrzeć w Dolinę Tomanową.
Rzut oka w Dolinę Tomanową.
W końcu jesteśmy w Dolinie Kościeliskiej. Przy Schronisku na Hali Ornak tłum ludzi, więc po szarlotce wybywamy dalej. Niespiesznie kierujemy się ku wylotowi doliny podziwiając potęgę otaczających skał i moc Kościeliskiego Potoku. W okolicach Bramy Kraszewskiego skręcamy w lewo na szlak niebieski. Mozolne podejście prowadzi nas powoli ku górze aż w końcu osiągamy z dawna nieodwiedzane miejsce zwane Polana na Stołach. Nie byłem tu z 10 lat, ale pamiętałem, iż roztaczają się stąd całkiem ciekawe widoki na Czerwone Wierchy czy Giewont. I rzeczywiście, w sumie nisko, bezpiecznie nawet zimą, a bardzo atrakcyjnie. I mało ludzi.
Widoki z Polany Stoły.
Po dłuższym odpoczynku schodzimy na dół, osiągamy wylot doliny i śmigamy do domu. Nogi dziś nieco czują muszę przyznać.
Nawigacja.
Skomentuj wpis