Wycieczka byłaby bardzo przyjemna, gdyby nie chmary gzów, które kąsały boleśnie, gdy choć na chwilę przestawaliśmy się od nich opędzać. Jednak hektolitry przelanej krwi i rozdrapane ślady ugryzień warte były ujrzenia kilku pięknych miejsc. Na mnie największe wrażenie zrobiła długa, kilkukilometrowa aleja drzew ciągnąca się od Rezerwatu „Jabłecznik” aż po Wojsławice. A ponieważ szlak jest mocno już zatarty i mylny, to czasem można trafić w zupełnie niespodziewane lokacje. Szczególnie należy uważać na szlak tuż za mostkiem na Pichnie w Annopolach oraz w rezerwacie Wojsławice, gdzie trzeba zwracać uwagę na każdą zmianę kierunku, bo znaki są dość dobrze ukryte. Ogólnie ciekawa, pół dniowa wycieczka. Poniżej kilka zdjęć.
Archive
You are currently browsing the Marian Maroszek – turystycznie… blog archives
for lipiec, 2005.
lip
30
Brak komentarzy
Wpis w kategorii: Polska