Podróż – 2010.01.08
W mediach coraz więcej słychać o kłopotach komunikacyjnych spowodowanych atakiem zimy. Zaskoczenie… Wyjeżdżamy więc nieco wcześniej, aby nie zaliczyć spóźnienia na przesiadce w Gdyni. Okazuje się, że to dobry krok, gdyż istotnie nie było szans, aby dojechać na czas kolejnym pociągiem. Przesiadamy się do kolejnego wehikułu i teraz już bezpośrednio do Zakopanego. O dziwo ciepło, ludzi nie za wiele, ale rozłożyć i tak się nie da.
Jadąc przez naszą piękną Polskę widać całe spektrum pogody. Na północy nieco śniegu, w centrum zdrowe opady i całe zaspy puchu, im dalej zaś na południe, tym mniej białego szaleństwa. W Krakowie leje marznący deszcz, błyskawicznie na wszystkim tworzy się warstewka lodu. Jak się potem dowiadujemy z serwisów informacyjnych, to właśnie była główna przyczyna tygodniowego kataklizmu, jaki miał miejsce szczególnie w mniejszych miejscowościach. Co ciekawe, nasz pociąg był jednym z ostatnich, jakim udało się dotrzeć punktualnie i bez przeszkód na miejsce. Już dnia następnego, w sobotę, ludzie przesiadywali w pociągach całe godziny, ba, kilkadziesiąt z nich odwołano. Co tu dużo gadać, mieliśmy farta.
Ostatecznie docieramy na miejsce, nieco zmęczeni, ale już uradowani. Niestety pogoda nie nastraja zbyt pozytywnie, prognozy też średnie, ale to nie ma znaczenia. Jesteśmy w GÓRACH!!! Bez większego ociągania przebieramy się w ciuchy „robocze” i wyruszamy na szlak.
Nawigacja.
Kolejny dzień – Droga pod Reglami – Dolina Za Bramką i Ku Dziurze
Skomentuj wpis