Szlak porwanego księcia.
Dziwne rzeczy się dzieją, już przed wschodem słońca byłem na szlaku (choć o tej porze roku to żaden wyczyn), tym razem sam, dzięki czemu zobaczyłem wiele ptaków, a te z kolei dawały się podejść i podziwiać. Poranki są bardzo chłodne, wszystko pokryte szronem, para leci z ust. Jesień nadal nie może się do końca przedrzeć i wciąż jest raczej zielono, choć gdzie niegdzie las nabiera kolorytu. Charakterystyczna nazwa szlaku ma swoje korzenie w historii tych ziem, pozwolę więc sobie zacytować słowa Pana Wacława Nowickiego z jego przewodnika:
Nazwa szlaku pochodzi od historycznego zdarzenia z roku 1480. Otóż w czasie pobytu księcia Bogusława X na zamku w Sianowie rycerze z jego orszaku napadli i złupili kupców jadących przez Górę Chełmską. W odwecie koszalinianie pojmali księcia i przywieźli na drabiniastym wozie do Koszalina. Rada miejska zaskoczona tym faktem przeprosiła księcia i wykupiła się od jego zemsty. Fakt ten został uwieczniony powiedzeniem: „Wolno Koszalinowi robić głupstwa, ale musi za nie drogo płacić”.
Szlak jest bardzo przyjemny, długość to 12,6km. Zdążyłem się już przyzwyczaić, że w tym regionie szlaki są świetnie oznaczone i ten wyjątkiem na szczęście nie jest. Poza jednym miejscem, gdzie miałem mały problem (podejście krętą drogą gruntową otoczoną jakby wałami, około 6km od startu szlaku, w chwili obecnej są tam prowadzone intensywne wyręby, należy ostro skręcić w prawo, czyli tu Północ, w ścieżkę i po 300m znaleźć się nad urokliwym jarem o stromych zboczach) trasę przebywa się „od znaku do znaku”. Dlatego mapa może się przydać, ale nie jest niezbędna, wystarczy nieco uwagi. Tradycyjnie polecam popas przy strumieniu koło szosy Koszalin-Sianów, tak samo wizytę na baszcie (godziny otwarcia nieco się zmieniają, teraz można tam zajrzeć w weekendy od 9 do 17, przy słonecznej pogodzie). Trochę zdjęć z tego obiektu możecie znaleźć w relacji z Pętli tatrzańskiej. Szlak porwanego księcia to kolejna alternatywa dla weekendowego wciskania pośladków w fotel przed telewizorem. Ja polecam przebycie trasy od strony Sianowa ze względu na wygodny dojazd, choć oczywiście ma na to wpływ miejsce zamieszkania. Wystarczy wysiąść przy fabryce zapałek i już jesteśmy na szlaku. Dodatkowo polecam również wycieczkę rowerem, choć przewodnik mówi, iż szlak nie jest przejezdny. Poniżej jak zwykle kilka zdjęć.
Skomentuj wpis