Podróż – 2008.05.30-31
Podróż naszymi ukochanymi Kolejami Państwowymi o dziwo upłynęła bezboleśnie (przed podróżą zalecam przyjrzeć się stronie Wojtka Michalskiego – Poradnik dla podróżujących po Czechach – bardzo dziękuję za pomoc). Dotarliśmy do Cieszyna, pieszo przedostaliśmy się do Czeskiego Cieszyna (czemu tak – opisane w podanym linku). Kupiliśmy bilet, wsiedliśmy do pociągu i po niezbyt długim czasie byliśmy w Pradze. Pomijam, że jechaliśmy jakimś Eurocity w cenie osobowego (tak tam jest), że przedziały były ogromne i z klimatyzacją, a ubikacje jak w samolocie, że było czysto a pociąg gnał jak błyskawica. Ogólnie byliśmy nieco zszokowani tym środkiem transportu tuż za naszą południową granicą.
Dotarliśmy do Pragi, wysiedliśmy na Dworcu Głównym (Hlavní Nádraží). Masa ludzi, kolorowych ludzi (i nie chodzi mi o kolory skóry). Widać, że Praga to metropolia. Z pomocą mapki bez problemu trafiliśmy do naszego pensjonatu. Ulica Vlkowa, jedna w wielu otoczonych wysokimi kamienicami, nieco niestety zaniedbanymi. Pokoiki skromne, ale to w zasadzie tylko sypialnia. Bez większego ociągania zrzucamy bagaże i udajemy się na podbój Pragi. Po drodze zawadzamy pobliską knajpkę (też na Vlkowej), a że akurat z tubylcami pracuje tam też Polak, to miejsce to staje się naszym codziennym miejscem posiłków. Nie jest specjalnie drogo, bardzo smacznie i całkiem różnorodnie. Kucharz każdego dnia stawał na wysokości zadania pielęgnując nasze żołądki a to czeskim gulaszem (poza kartą, po prostu powiedział, że ma i czy chcemy 🙂 ), a to ultra pikantnymi polędwiczkami, a to kotlecikiem z serami pleśniowymi. Generalnie polecam – młody skład i widać, że im zależy.
Po rozpoznaniu terenu ruszyliśmy na wstępne zwiedzanie. Jak się okazało, ostatecznie zrobiliśmy spory kawałek drogi. Pokręciliśmy się nieco po Starym Mieście, odwiedziliśmy Małą Stranę, podeszliśmy pod Hradczany. Jednakże dziś nie wgłębiamy się za bardzo w uliczki i zakamarki, po prostu szwendamy się, gdzie nas oczy poniosą sącząc od czasu do czasu piwo. Swoją drogą – wytłumaczy mi ktoś, czemu tutaj Pilsner w każdym lokalu smakuje tak samo (znaczy fantastycznie), a u nas (czyli w Polsce) jakiekolwiek piwo w każdym pubie smakuje inaczej?
Powiem szczerze, że już ten pierwszy dzień spacerowania uświadomił mi, że Praga jest miejscem magicznym i tak krótki czas z pewnością pozostawi głęboki niedosyt. Nie myliłem się, jednak przed nami jeszcze kilka dni i trzeba się cieszyć.
Nawigacja.
Skomentuj wpis